niedziela, 4 grudnia 2016

Prolog

   Słońce świeciło mocnym blaskiem. Był piękny dzień, końcówka lata. Hermiona wraz z Harrym i Weasley'ami siedziała przy stole w Norze. Spożywali właśnie śniadanie. Hermiona spędziła wakacje na poszukiwaniu rodziców, w Australii, jednak nie udało jej się ich odnaleźć. Na początku była zrozpaczona, ale z biegiem czasu stwierdziła, że nie może tracić nadziei. Zaplanowała sobie, że wróci i poszuka ich po wakacjach, których resztę postanowiła spędzić z przyjaciółmi, w końcu i tak nie miała żadnych planów.
   Przy stole nie było tak jak zawsze, czyli zabawnie i wesoło. Nie było Freda, który rzucałby dowcipami, a George bez niego nie był dawnym sobą. W Norze od dobrych kilku miesięcy panowała cisza, smutek i żałoba. Rodzina starała się jakoś trzymać, ale widać było, że nie radziła sobie ze śmiercią Freda. Hermiona i Harry bardzo się o nich martwili, ponieważ wiedzieli, że długo tak nie pociągną. Trzeba im było znaleźć jakąś rozrywkę.

"Ach, gdyby tak wrócić do Hogwartu..." - przeszło byłej Gryfonce przez myśl, ale od razu przypomniało jej się, że aktualnie szkoła jest prawdopodobnie jedną wielką ruiną. Słyszała, że trwały jakieś prace i niby zamek jest powoli odbudowywany, lecz były to tylko pogłoski, w które nie bardzo wierzyła. Dziewczyna już dawno pogodziła się z tym, że nie zdoła ukończyć szkoły, nad czym bardzo ubolewała.
  Sławne trio, po zwycięstwie w wojnie, miało miliony propozycji pracy, czuli jednak, że nie są jeszcze na to gotowi.

  Nagle ciszę w domu państwa Weasley przerwało ciche stukanie. Wszyscy obecni, jak jeden mąż, odwrócili się w kierunku, z którego dobiegał ów odgłos. Okazało się, że to mała sówka, z kilkoma listami przywiązanymi do nóżki, stukała dzióbkiem w okno. Po sposobie, jakim wykonywała tą czynność, widać było, że jest bardzo zmęczona. Molly Weasley wstała powoli z krzesła, widząc, że nikt nie kwapi się do wpuszczenia zwierzęcia. Otworzyła okno, a sówka wleciała do pomieszczenia, siadając na ręce Harry'emu. Zaciekawiony chłopak kilkoma ruchami ręki rozwiązał węzeł i obejrzał koperty. Jedna była dla niego, a reszta dla Hermiony, Rona i Ginny.
- To od McGonnagall - zdziwił się.
Rozdał im listy. Hermiona energicznym ruchem rozdarła kopertę, zastanawiając się, co też była profesorka może od nich chcieć.
   
                                                                                                                          Hogwart, 25.08.1998
Droga Panno Granger!

       Pragnę Panią poinformować, że odbudowywanie Hogwartu dobiegło końca, więc szkoła jest gotowa przyjmować uczniów. Postanowiliśmy także umożliwić osobom, które ubiegłym roku szkolnym miały ukończyć szkołę, ale z powodu wojny im się nie udało, powtórzenie ostatniego roku. 
       Proszę o poinformowanie mnie jak najszybciej o tym, czy jest Pani zainteresowana tą propozycją.
                                                                                                       
                                                                                                    Z poważaniem, 
                                                                                                            Minerwa McGonagall


- Co napisała? - spytał zainteresowany Artur Weasley.

- Pisze, że możemy wrócić do Hogwartu - odparł Ron.

- Och, to cudownie! - rozpromieniła się Molly. - Jednak moje dzieci ukończą szkołę!

- Mamo, to tylko propozycja. Nie zgodziliśmy się jeszcze na nic - wtrąciła Ginny.

   Dotychczas szczęśliwa Hermiona popatrzyła ze zdziwieniem na przyjaciółkę.

- Co ty, Ginny, nie chcesz wrócić do Hogwartu? - powiedziała wreszcie wstrząśnięta. - Naprawdę?!

- Hermiono, pomyśl tylko, chodzić po tych korytarzach, i przypominać sobie, kto zginął w danym miejscu... Nie wiem, czy jestem na to gotowy, a co dopiero Ginny, która straciła tam brata - odpowiedział Harry za swoją ukochaną.

- Ma rację - przytaknął Ronald.

- Ale przecież to Hogwart! - krzyknęła Hermiona. - Nasz stary  H-O-G-W-A-R-T!
Nasza szkoła! Nasze miejsce!

- Nie, Hermiono, mylisz się - odezwała się ze łzami w oczach Ginny. - To już nie jest nasz stary Hogwart. On już nie będzie taki, jak dawniej. Nic już nie będzie takie, jak dawniej.

- Nie... Nie mów tak... To nieprawda.

- To prawda. Niestety. Hogwart tworzyli ludzie. Ludzie, których części już nie ma.
I nigdy już nie będzie.

-Nie! Nie macie racji! A zresztą, róbcie, co chcecie. Ja wracam. Choćbym miała wrócić tam sama.

To mówiąc, opuściła jadalnię, żeby nie widzieli jaj łez.


***




Witajcie! To moje pierwsze "poważne" opowiadanie. Kiedyś chciałam napisać dramione, to było dwa lata temu. Coś zaczęłam wtedy, lecz straciłam wenę. Nie miałam czytelników. Drugi raz nie popełnię tego błędu i, choćby nie wiem co się działo, skończę to opowiadanie. Mam nadzieje, ze zostaniecie na dluzej. Zapraszam do komentowania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz